Lasowiaczka w mieście siarki

Lasowiaczka w mieście siarki

Maria Kozłowa była już schorowana i szła z trudem. Filmowcy zabrali ją do kopalni siarki, gdzie stała kiedyś jej wioska – Machów. – Nigdy nie myślałam, że będę musiała opuścić moje rodzinne pola, łąki… Przyjechali panowie z Warszawy. Płakali chłopi – mówi Maria w filmie „Ludzie z martwych pół”. Podczas nagrań przysiada zmęczona na walizie. Bogdan Myśliwiec robi jej wtedy zdjęcie. Na tle burego wyrobiska ubrana w biały lasowiacki strój Kozłowa podpiera ręką opuszczoną głowę. Jest uosobieniem tęsknoty. Ten obraz i dwa filmy pokazane podczas IV Festiwalu Kultury Lasowiackiej wywołały w Tarnobrzegu duże wzruszenie.

25 lipca na seans filmów „Czary, mary i uroki” i „Ludzie z martwych pół” w Tarnobrzeskim Domu Kultury przyszło sporo ludzi. Przyjechały także Lasowiaczki z Baranowa Sandomierskiego i Cyganianki z niedalekich Cygan. Jest córka Marii Kozłowej Dorota Kozioł z książką „Całe życie mojej mamy” i Aleksander Dyl, realizator dokumentu „Ludzie z martwych pół”, a także osoby, które brały udział w nagraniach: Wacław Pintal i Bogdan Myśliwiec. Prezentacja ich zdjęć z terenu Machowa i Jeziórka wzbogaca ten wieczór pełen wspomnień bliskich tarnobrzeżanom. Do „siarki” od czasu utworzenia kopalni wciąż im najbliżej, ale, jak się okazuje, dziedzictwo lasowiackie także jest częścią ich historii.

Jakbym się przeniosła w tamte czasy – mówi Zofia Wydro po obejrzeniu filmu „Czary, mary i uroki” Franciszka Trzeciaka, w którym założony przez Marię Kozłową Zespół Obrzędowy „Lasowiaczki”przedstawia dawne puszczańskie gusła. Film nakręcony został w 1983 roku, a z członkiń zespołu, które wtedy w nim zagrały, żyje już tylko ona. W filmie wystąpiła także jej sześcioletnia wtedy córka Agnieszka Solarska, dziś także w zespole, oraz mały Sławek Sawicki jako dziecko w kołysce podczas sceny, w której obrażona sąsiadka rzuca urok na jego matkę.

Zespół założony zaledwie siedem lat przed nagraniem filmu, w 1976 roku, przez Marię Kozłową, był już znany w Polsce za sprawą autentyczności w przedstawianiu starych, lasowiackich obrzędów, wierzeń i magicznych praktyk. Z pomocą takich zabiegów odczyniano niegdyś uroki, leczono z chorób i wypędzano złe duchy. Na przykład Zofia Wydro w filmie gra dziewczynę, którą znachorka leczy z róży. Z sentymentem wspomina plan zdjęciowy i przygodę przed kamerą.

Pani Kozłowa potrafiła do każdego dobrać rolę, która pasowała – wspomina Zofia. Przyjechała do Baranowa Sandomierskiego po tym, jak wysiedlili cały Machów pod kopalnię siarki. Zamieszkała u rodziny. Naprzeciwko mieszkała Anna Rzeszut, czyli Babka Hanka, i ona pomogła jej w organizowaniu zespołu. U niej też się spotykałyśmy na próbach. Maria Kozłowa dbała o autentyczność, a Hanka potrafiła wszystko załatwić. Była inseminatorką i znała wszystkich w gminie. Rekwizyty i stroje musiały być jak prawdziwe. Same kroiłyśmy i szyłyśmy materiał, same haftowałyśmy po lasowiacku. Kiedy pojechałyśmy na pierwszy konkurs, kobiety z innych grup wyśmiewały się z nas. „Głupie baby ubrały się w szmaty”. Zajęłyśmy pierwsze miejsce.

Lasowiaczki szybko zyskały sławę. Zaczęły jeździć z przedstawieniami do najróżniejszych miejsc w Polsce. Ta popularność trwała, nawet kiedy Maria Kozłowa przeprowadziła się do Tarnobrzega, a zespołem kierowała już Babka Hanka.

W Ateneum w Warszawie, gdzie pojechałyśmy na zaproszenie Aleksandry Śląskiej, zgotowano nam owację na stojąco – opowiada Zofia nim razem z koleżankami znów pokaże „czary”. Tym razem na scenie Tarnobrzeskiego Domu Kultury, by goście lasowiackiego festiwalu i wieczornego seansu mogli na żywo zobaczyć próbkę tego, czym wciąż zachwycają nie tylko etnografów.

Obrzędy symbolicznie wracają w filmie „Ludzie z martwych pól”. To metaforyczne rzucanie uroków na siarkę, która choć spowodowała rozkwit Tarnobrzega, wiązała się też z wysiedleniem Machowa i okolic. Na filmowych kadrach przewija się bury krajobraz kopalni odkrywkowej, a Maria Kozłowa opowiada o swoim utraconym raju – zżytej wiejskiej społeczności, ukochanych miejscach. O tym, że każdy opuszczający Machów zabierał ze sobą garstkę ziemi, z którą chciał być potem pochowany. Wzruszona wchodzi do chaty w kolbuszowskim skansenie. „Jak tu miło, jak ślicznie, jak po lasowiacku”, mówi, jakby znów była w utraconym Machowie. Za chwilę w mieszkaniu w Tarnobrzegu przyznaje: „Tutaj nie mogę dopatrzeć się urody po tym straconym słońcu machowskim”.

Mnie to też dotyczyło. Sprawy tego miasta. Pracowałem na kopalni. W 1971 roku po skończeniu technikum elektrycznego, poszedłem do wojska, a potem pracowałem w kopalni „Jeziórko” zanim się przebranżowiłem. Widziałem, jak powstawała w latach 60-tych, kiedy wyjeżdżałem z Grębowa – wspomina Aleksander Dyl, który film „Ludzie z martwych film” wymyślił wspólnie z reżyserem Antonim Ciechanem, a potem do jego realizacji najpierw przekonał Dorotę Kozioł, a ona namówiła matkę. – Maria Kozłowa była medium, przez które w tym filmie wyrażałem również siebie i swoje tęsknoty. Opowiadałem o swoim świecie.

Ludzie, którzy pracowali w siarce, dzisiaj, z perspektywy czasu romantyzują ten okres, bo czas naszej młodości zawsze jest czymś romantycznym. Ale też zdjęcia uzmysławiają, że ten kombinat to nie było nic romantycznego. To jest błoto, mnóstwo zardzewiałego żelastwa, kałuż, gumiaków, kufajek. Nic w tym nie ma romantycznego – zauważa Wacław Pintal, żartując, by z Lasowiaczkami nie zadzierać, bo rzucą urok.

Renata Domka z Tarnobrzeskiego Domu Kultury mówi, że jest wzruszona za każdym razem, kiedy ogląda „Ludzi z martwych pół”, i dodaje, że zainteresowanie kulturą lasowiacką rozkwitło w ostatnim czasie. Ma nadzieję, że będzie dalej rozkwitać i przeradzać się w coś dobrego. Wiele dzieje się teraz, kiedy w Tarnobrzegu trwa Rok Marii Kozłowej, kontynuowany jest Festiwal Kultury Lasowiackiej.

Cieszę się, że z tego dziedzictwa, dorobku mojej mamy ktoś może korzystać, że to nie upadło podsumowuje Dorota Kozioł. – Wiele rzeczy dobrych i ciekawych się dzieje w Tarnobrzegu. Mam nadzieję, że to będzie impuls dla wszystkich tych, dla których kultura lasowiacka nie jest obca, którzy kochają ją i chcieliby wziąć tę pałeczkę i przekazywać dalej. Tak, jak mówiła moja mam na filmie: „Żeby to nie umarło”. IV Festiwal Kultury Lasowiackiej trwał od 6 do 28 lipca. Organizatorem był Wojewódzki Dom Kultury w Rzeszowie i instytucje kultury w poszczególnych miejscach festiwalowych.
Wydarzenie sfinansował Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego.


Tekst: Alina Bosak
Fotografie: Łukasz Baran